Zabawne, że gra o, uogólniając, cokolwiek siłowej próbie zapobieżenia rozwodowi, pod niejednym dachem może być powodem nielichych spięć. Bo – jako że "It Takes Two" nie posiada single playera i
Zabawne, że gra o, uogólniając, cokolwiek siłowej próbie zapobieżenia rozwodowi, pod niejednym dachem może być powodem nielichych spięć. Bo – jako że "It Takes Two" nie posiada single playera i bez kogoś u boku lub na drugim końcu światłowodu sobie nie pogramy i raczej nie oszukamy też systemu, łapiąc to jeden pad, to drugi – to narzucona przezeń konieczność zgodnej kooperacji potrafi skłócić. Niby paradoks, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo nieuniknione jest, że jedno będzie grało szybciej, drugie efektywniej, ktoś ma refleks, a ktoś inny wyczucie odległości.
Electronic Arts
A bez zsynchronizowania się we współdziałający jak trybiki zegarka organizm daleko tu nie zajedziemy, lecz kto miał styczność z poprzednimi grami Josefa Faresa, który wyreżyserował oparte na podobnych założeniach "Brothers: A Tale of Two Sons" oraz "A Way Out", ten już zdołał się o tym przekonać. Proszę jednak nie pomyśleć, że to wszystko działa na niekorzyść omawianego tytułu, nic z tych rzeczy, bo jednak, zważywszy na jego temat, może to być test zgodności nie tylko dla małżeństwa May i Cody’ego, ale i grających.
Electronic Arts
Żarty na bok, chociaż obrażalscy rzeczywiście niech lepiej nie sięgają po "It Takes Two" – prócz kooperacyjnego rdzenia obecne są tutaj też sekwencje rywalizacyjne, swoiste minigry, aczkolwiek osobiście uznałem je za rozpraszające i średnio lubiłem o nie zahaczać. Zwłaszcza że nie uświadczymy tu power upa czy czegokolwiek do zbierania i za nasze trudy zostajemy nagrodzeni jedynie satysfakcją zwycięstwa nad partnerem. Gra jednak błyszczy, jeśli chodzi o jej główną część, czyli przeprawę drewnianej lalki i ludka z gliny usiłujących powrócić do pełnowymiarowych postaci.
Electronic Arts
Oto odyseja, co się zowie. Ma ona swój początek, kiedy May i Cody przy rodzinnym stole informują swoją córkę Rose o rychłym rozwodzie. Dziewczynka, nie mogąc się pogodzić z rozstaniem jeszcze do niedawna zakochanych, wypowiada istne zaklęcie i, przypieczętowując je kroplami swoich łez, zaklina dusze rodziców w ciała skleconych przez siebie zabawek.
Z początku dla dorosłych, pomniejszonych nagle do rozmiaru wiewiórek (porównanie nieprzypadkowe), cała przeprawa nie ma charakteru formacyjnego i rekoncyliacyjnego, ale wyłącznie pełni rolę nużącego zadania do zaliczenia na piątkę. Z czasem będzie musiało się to zmienić, bo każdy kolejny rozdział tej opowieści to nie tylko odhaczanie kolejnych jadowitych pretensji, jakimi May z Cody się zarzucali, ale też kronika spędzanych razem szczęśliwych chwil.
Electronic Arts
Przewodnikiem po znajomym, acz ujrzanym z innej perspektywy domu i zagrody jest niejaki doktor Hakim, magiczna książka o związkach – i chyba jedna z najbardziej irytujących postaci, jakie kiedykolwiek napotkałem – który dwoi się i troi, by jego niechętni podopieczni przypomnieli sobie, o co w ogóle w tej miłości chodzi.
Choć gra Hazelight Studios bezlitośnie spłaszcza podejmowaną tematykę i wydaje się chwilami niemiłosiernie naiwna (nie szukajcie tu drugiego Pixara), to gameplay jest czystym złotem z uwagi na swoje zróżnicowanie. "It Takes Two" to istna deweloperska piaskownica i zarazem oddany nam do dyspozycji park rozrywki. Każdy rozdział to nowa mechanika, rzecz jasna nie licząc podstawowego biegania i skakania; nie sposób się więc tu znudzić. To jedno z nas dostaje gwoździe do rzucania, drugie główkę młota, to jedno będzie pruło działem wypełnionym glutami żywicy, drugie ją podpalało, to oboje otrzymujemy liny do bujania się na wysokościach i tak dalej, i tak dalej. Możliwości jest naprawdę zatrzęsienie i, z racji tego, że rozdziały są stosunkowo krótkie, a gra z kolei dość długa, żadna z mechanik nie zdąży znudzić.
Electronic Arts
Obojętnie, jakim gadżetem operujemy, cel jest przeważnie jeden: rozgryźć, jak dostać się z jednego punktu do drugiego, wykorzystując aktualne umiejętności sterowanych przez nas postaci, no chyba że akurat bijemy się z wkurzonym, starym odkurzaczem albo wojowniczymi osami. Niby nie można tu permanentnie zginąć, ale jeśli wyzioniemy ducha jednocześnie podczas boju z bossem, wtedy gra potrafi nas cofnąć do początku danego etapu batalii.
Wszystkie zmieniające się co chwilę ruchy podpięte są zwykle pod te same przyciski, dlatego nie ma mowy o przestojach i mozolnej nauce; intuicyjność "It Takes Two" jest mistrzowska. I mimo stosunkowo równej dystrybucji zagadek logicznych i elementów skakanych, z doświadczenia zaobserwowałem, że te pierwsze sprawdzają się o niebo lepiej, zwłaszcza jeśli gracie z kimś, kto nie spędza tyle czasu przy konsoli co wy. Ale najwyżej sobie chwilę na kogoś poczekacie.
Electronic Arts
Fabularne ambicje trochę przygniotły "It Takes Two", które za to sprostało wyzwaniu gameplayowemu, i to jeszcze jak. Kreska dzieląca ekran na dwoje rzadko tu znika, ale nie dajcie się zwieść pozorom, bo w tej kabale naprawdę tkwicie razem.
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu